


Małżonkowie starający się o kredyt mieszkaniowy będą w korzystniejszym położeniu w co czwartym banku niż pary bez ślubu. Tak wynika z analizy Bankier.pl. Nie zawsze partnerzy zostaną potraktowani tak, jakby tworzyli jedno gospodarstwo domowe.
Od odpowiedzi na to pytanie zależeć może szansa na finansowanie w przypadku par, które nie zdecydowały się na sformalizowanie związku. Banki w różny sposób rozstrzygają ten dylemat. Trzy instytucje przyjmują podejście obniżające zdolność kredytową żyjących w konkubinacie, a pięciu kredytodawców stawia dodatkowe warunki, zanim uzna, że ma do czynienia ze wspólnym gospodarstwem.
Pary mogą starać się o kredyt hipoteczny niezależnie od statusu związku – zarówno pozostając w małżeństwie, jak i w niesformalizowanej relacji. Bardziej niż „papierek” bank interesuje ekonomiczna sytuacja wnioskujących. Od założeń zależy jednak sposób określania kosztów utrzymania. Jedno gospodarstwo domowe to mniejsze comiesięczne koszty i więcej środków na spłatę raty.
Najmniej korzystny scenariusz: Bank przyjmuje, że o finansowanie starają się dwie osoby, z których każda prowadzi osobne gospodarstwo domowe. Koszty utrzymania przyjmowane są do analizy i wyliczane są zatem również osobno. A oba gospodarstwa muszą wylegitymować się zdolnością kredytową.
W Banku Millennium i ING Banku Śląskim podejście kredytodawcy zależy od deklaracji złożonej przez klientów. Jeśli wnioskodawcy oświadczają, że stanowią jedno gospodarstwo domowe (wspólnie utrzymują się i pokrywają wydatki), to w taki sposób oceniana będzie ich zdolność kredytowa.
W pozostałych bankach klienci na potrzeby oceny zdolności kredytowej traktowani są tak, jakby prowadzili wspólne gospodarstwo. Poszczególne instytucje zastrzegają jednak sobie dodatkowe warunki. Przykładowo, BNP Paribas Bank spodziewa się, że kredytobiorcy już w momencie wnioskowania w rzeczywistości stanowią „ekonomiczną jedność”. Santander Bank natomiast oczekuje, że klienci wspólnie będą zamieszkiwać w kupionej na kredyt nieruchomości.
Źródło Bankier.pl